Kto zarobił na działkach przy ul. Drzewieckiego?

[ZbigniewF]

Pytanie to nasuwa się w kontekście dyskusji prowadzonej na poszczególnych częściach Walnego Zgromadzenia, a dotyczącej sprzedaży szeregu działek.

Wzorem dobrego gospodarza, złożyłem poprawki do propozycji ich ceny sprzedaży, tzn. nie po cenie operatu szacunkowego tak jak chce zarząd, tylko po cenie uzyskanej w wyniku przetargu nieograniczonego i nie mniejszej niż:
150 % ceny operatu (działka 110/15) 120% ceny operatu + poniesione dotychczas koszty (działki 111, 112)

Po pierwsze, jestem zwolennikiem, że o cenie decyduje wolny rynek, prawo popytu, a nie decyzja urzędnika/rzeczoznawcy. (Operat szacunkowy jak wskazuje jego nazwa, powinien tylko określić minimalną satysfakcjonującą nas cenę).
Po drugie, dlaczego przy tak dużym popycie na działki w centrum miasta, nie możemy próbować uzyskać wyższej ceny, tylko zgadzamy się na ewentualną sprzedaż po cenie szacunkowego operatu?

Po trzecie operat szacunkowy nie może być „wyrocznią”, pamiętacie niedawny spór na temat poprawności (niewłaściwej) wyceny działek 111, 112 i kwoty jaką miastu za nie zapłaciliśmy?

Oczywiście spotkałem się z totalną krytyką ze strony niektórych osób, (o dziwo, była nawet "niezrozumiała" dla mnie wypowiedź radcy prawnego naszej spółdzielni), którzy min. argumentowali: „…ceny z kosmosu”, „… pomarzyć”, „ … jeden samotny wilk … mądrzejszy od zarządu” !!!
Mam tutaj pytanie, od kiedy nasz radca prawny jest członkiem S.M. Rozstaje?

Długo by debatować o tym kto ma rację, ale ja z symulacji moich wyliczeń wiem, że działki te są szczególnie cenne, a działka 110/15 to „perełka”, którą niejedna prywatna firma jest/będzie zainteresowana. ( oczywiście najchętniej za najniższą cenę).

A teraz nawiązując do prowokacyjnego nagłówka.

Chciałbym tak wiedzieć, co mówiono na zebraniach członków w poprzednich latach, kiedy decydowano o inwestycji budowlanej przy ul. Drzewieckiego, kiedy oddaliśmy trzy działki pod tą inwestycję, a otrzymaliśmy kwotę w wysokości około połowy (1/2) ich wartości wynikającej z wyceny rzeczoznawcy!!!

Nie będę tego komentował, ale chciałbym o jedno prosić.
Nauczmy się wyciągać wnioski z błędów przeszłości.
I na koniec (nie urażając nikogo) ostatnia refleksja; mam wrażenie, że jak dotychczas tylko nieliczni wyciągnęli te wnioski właściwe, dlatego martwię się i walczę, żeby tym razem to spółdzielnia „spijała śmietankę”.

[marsjanin]

Zrobił deweloper. Koszt budowy m2 to koło 2-3 tys zł, resztę ceny mieszkania stanowi cena działki i zysk dewelopera. Wtedy sprzedawano po 7-8 tys. przy czym członkowie spółdzielni mieli preferencje bo mogli jako pierwsi kupić po najwyższej cenie.
Spółdzielnia powinna budować jako inwestor w systemie generalnego wykonawcy i sama zbierać śmietankę. Taki pomysł miał poprzedni prezes Żelazny. Pojawiają się wtedy głosy o tym że trzeba mieć pieniądze. Otóż deweloperzy nie angażują swoich pieniędzy w budowę, rentowność ich kapitału wynosi około 60%, co oznacza, że tylko jakieś 10% kosztów pochodzi z ich środków, reszta to pieniądze nabywców. Gdyby podjęto odpowiednio wcześnie właściwą decyzję po niewłaściwej decyzji kupna działek 111/112 a nie forsowano interesu firmy deweloperskiej, dawno zapomnielibyśmy o sprawie, grunt byłby teraz przewłaszczony i zakończyły się wysokie opłaty wieczyste. Decyzja nabycia działek była nieodpowiedzialna, niewłaściwie przygotowana. Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Można było forsować wykorzystanie działek jako parku miejskiego, w zamian za utracony dostęp do parku JPII. Można było zostawić tak jak było, urządzić obiekty rekreacyjno-sportowe na gruncie miejskim w administracji zastępczej. Przecież stan finansowy spółdzielni nie jest taki , że trzeba sprzedawać majątek na potrzeby bieżącego utrzymania majątku.